W sobotę 19.10.2024 r pogoda była znakomita, słońce, ciepło, bez deszczu i wiatru. Złota polska jesień, zwabiła grzybiarzy w poszukiwaniu ostatnich borowików. Pan Andrzej Kutera z Iłży spacerował po lesie przy leżni brukowanej w obwodzie nr 15 Nadleśnictwa Starachowice, ok 300 metrów od stacji benzynowej przy 9-tce. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył szamoczącego się jelenia byka, zaplątanego wieńcem w stalową siatkę leśną. Zwierzak był umęczony, ale mimo to, co kilka minut szarpał się, ocierał o pobliskie drzewo, ranił, cierpiał.
Pan Kutera przerwał grzybobranie i pobiegł na stację benzynową celem powiadomienia o zaistniałej sytuacji. Gorąca linia telefoniczna i wiadomość dotarła do Łowczego Radosława Gralca, który przekazał ją Prezesowi Tomaszowi Wójcikowi, a ten sprawnie zorganizował akcję uwolnienia jelenia byka.
Tak szczęśliwie się złożyło, że koledzy myśliwych i rezydenci z naszego koła uczestniczyli gremialnie w pracach gospodarczych w obwodzie nr 25 gdzie naprawili kilka ambon, wracali a tu taka nowina. Wspólne gorące dyskusje pozwoliły wypracować, wybrać, najbardziej optymalny wariant postępowania. Prezes dyplomatycznie porozmawiał z Istotnymi leśnikami, weterynarzami i uzyskał akceptacje do przeprowadzenia próby uwolniania jelenia. Gdy przybyliśmy na miejsce oczom naszym ukazał się widok drastyczny, smutny, bo byk miał złamaną lewą tykę, wieniec opleciony był na krótko siatką leśną, omotaną wokół solidnego graba. 12-tak regularny, przyszłościowy byk walczył o życie. Był osłabiony, chwiał się na badylach a jednak co chwilę szarpał się, boleśnie ocierał się o sąsiednią sosnę, ziemia wokół była przeorana racicami. Zauważyliśmy na prawym boku, obok rozległego otarcia, na 10 centymetrach, rozerwaną, zapewne po zrogowaniu, skórę z raną drążącą do prawej pachwiny. W głowach krążyła myśl, czy nie lepszy byłby w tej sytuacji strzał łaski. Obecność dzieciaka, Alana, syna naszego kolegi, który uważnie obserwował zaistniałą sytuację zdopingowała nas do działania pro live. Osłabiony byk pozwolił się podejść. Koledzy weterynarze; Artur Spytkowski ze Schroniska dla zwierząt w Rudniku i Augustyn Blicharz z gabinetu Cztery Łapy ze Starachowic sprawnie długą lancą podali stosowną dawkę ketaminy ( dobrze, że nie musieliśmy sprowadzać jej z Kalifornii) Dawka dobrana perfekcyjnie, byk zasnął po 10 minutach. Podleśniczy Pan Maciej Kwieciński wnuk leśniczego Józefa Kwiecińskiego i nasz myśliwy Karol Rowiński sprawnie diaksami odcięli druty. Niektórzy mówili szybciej będzie odciąć poroże, ale czym miałby potem bronić się byk przed wilkami.
Fachowo zaopatrzono ropiejącą ranę na boku. Podano antybiotyk w injekcji. Byka przykryliśmy kocami. Koniec akcji, jeszcze widno, jeszcze dzień i pytanie czy nasz trud nie pójdzie na marne. Czy śmierć zwycięży, czy zdążyliśmy uwolnić zwierza przed okrutną śmiercią z wyczerpania. Po 4 godzinach na miejsce zdarzenia wrócił Pan Maciej Kwieciński, zameldował, byka nie było, zostały koce, byk wrócił w knieje.Darz Bór. Wielkie podziękowania dla wszystkich którzy poświęcili swój czas abyśmy budowali społeczność prawych ludzi.Z wyrazami szacunku Jacek Chamerski